Przejdź do głównej zawartości

O wyższości wiary nad rozumem


Selekcjoner Czesław Michniewicz postanowił zabrać do Kataru trzech bramkarzy (Wojciecha Szczęsnego, Łukasza Skorupskiego, Bartosz Drągowskiego), chociaż regulamin - po rozszerzeniu w reprezentacyjnych powołaniach na Mistrzostwa Świata dopuszczalnej liczby graczy do dwudziestu sześciu - zezwalał na włączenie do składu czterech golkiperów. 

W ostatnim meczu ligowym, w ostatniej kolejce włoskiej Serie A przed mundialem, kontuzji przekreślającej szanse na wyjazd z kadrą na mistrzostwa doznał Bartosz Drągowski. A że ta pechowa sytuacja wydarzyła się na dzień przed ostatecznym terminem zgłoszenia do FIFA zamkniętej listy powołań, do reprezentacji dokooptowany został - na trzeciego (i jednocześnie za trzeciego) - Kamil Grabara. Tak więc pech jednego, okazał się okazją dla drugiego. Może nie od razu na występ między słupkami, ale na mistrzowskie grzanie ławy już tak. 

Ławki rezerwowych podczas światowego czempionatu rozgrywanego na Półwyspie Arabskim mają być potężnie chłodzone nawiewem z klimy, dlatego zaleca się, aby rezerwowi byli porządnie ubrani - warto wziąć ze sobą zapobiegawczo ciepłe kurtki, a może i futbolowe szale. Trzeba dopomóc opatrzności i zabezpieczyć się przed wpadką. No bo, dajmy na to, że dostaniesz jeszcze raz szansę od losu i okazję wyjścia na murawę jakiegoś stadionu na pustyni, a tu przyplątuje ci się, zupełnie niepotrzebny, katar - i masz przekichane, bo zamiast ciebie wchodzi jednak, cóż że z nadania "wiecznie" drugi, świetny Łukasz. 

Skoro mecz piłkarski bywa zamiennikiem wojny, podczas którego - na placu boju, nazywanym dla niepoznaki boiskiem - ścierają się, pomalowane w wojenne barwy, ustawione naprzeciwko siebie... mniej lub bardziej wrogie, ale z całą pewnością mocno podekscytowane plemiona (albo raczej przedstawiciele dwóch plemion... oraz ich wyznawcy, zgromadzeni na trybunach lub przed telewizorami), tym bardziej rzeczony futbol może być namiastką religii. Namiastką uniesienia religijnego lub substytutem rytuału. A ponieważ wiara... z założenia, więcej ma z emocji, niż z czystej, w miarę logicznej kalkulacji, wypada wierzyć, że reprezentacja Polski i tak, pomimo różnych kolei losu i realistycznych przesłanek, może osiągnąć boski wynik w zakichanych mistrzostwach. 

To co? Najpierw wychodzimy z grupy, a potem - kto nam zabroni marzyć (wierzyć = zaklinać rzeczywistość)?! - gramy mecz życia z broniącymi tytułu Francuzami, albo... z Duńczykami. Czy w takim przypadku dostępu do naszej świątyni będzie bronić dowołany w ostatniej chwili (Przypomnijcie sobie: Ostatni będą pierwszymi...) Kamil, było, nie było, gracz klubu z Kopenhagi. Chciałbym, żeby trener Michniewicz stanął przed takim dylematem. Oznaczałoby to, że nasi awansowali z grupy do rundy pucharowej. A przypominam, że nasz selekcjoner uchodzi za człowieka, który potrafi zmobilizować prowadzone przez siebie drużyny na najważniejszy mecz.  


Komentarze

  1. Świetna robota panie Lechu ;) Gratulki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cud MIód !

    OdpowiedzUsuń
  3. Czesław Michniewicz dokonał w Bielsku-Białej cudu. Może powtórzy go w Katarze?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, to utrzymanie wtedy było cudem! Kosmiczna wiosna, po komicznej jesieni...

      Usuń
  4. Dlugi tekst. Zawsze z kolegą Pańskie dlugie teksty czytamy po połowie i sobie opowiadamy, żeby nie tracić czasu. Akurat moja kolej byla na tekst od połowy do końca, więc co o tym myśle napisze po spotkaniu z kumplem. A widzimy się już za miesiąc. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak powiedział klasyk - wiara nie sprawia, że wszystko jest łatwe ale , że wszystko jest możliwe :-) ... A w mojej rodzimej Pyrlandii w gwarze ogólnej - słowo wiara oznacza ludzi:-) ... Zatem wiara zbieramy się przed tv i wierzymy, że będzie fajnie jakby nie było :-) ...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz