Całkiem dobrze pamiętam serpentyny. Morze białych karteczek wirujących w powietrzu i tasiemcowe serpentyny. W meczu z gospodarzami turnieju, który mógł być dla reprezentacji przepustką do ścisłego finału mistrzostw świata, zaprawiony w bojach, pomnikowy, jedyny w swoim rodzaju Kazimierz Deyna podchodzi do wapna, strzela z jedenastu metrów i... bramkarz broni. Niektórzy do tej pory myślą, że zjadła go trema w związku z jubileuszowym, setnym występem w narodowych barwach, chociaż, według późniejszych statystyk, liczba reprezentacyjnych meczów Kaza zweryfikowana została na 97. Kempes! Kempes! Tak, strzelił Polsce w 1978 roku dwie bramki i trzeba było... zweryfikować - jakże podczas tego turnieju realne - marzenia o mistrzostwie świata. Mario Kempes, wyrywny król z długim włosem, w którym plątał się wiatr. Co drugi gont, co najmniej jeszcze przez dwa-trzy sezony, na asfaltowym boisku przy Szkole Podstawowej nr 33 im. Andrieja Greczki w Bielsku-Białej na Złotych-Łanach, chciał być Kempesem....
Najbardziej dziwią mnie ci fejsbusiowi "eksperci" vel niedzielni kibice (tak, drodzy piknikowcy, do Was apeluję, bo czasami dzielności trzeba, żeby zostać ze swoją drużyną, jak to się mówi? - na dobre i na złe), tzw. piłkarscy sezonowi "oglądacze" ze starszego pokolenia. Naprawdę, tacy zdziwieni, że można wyjść z grupy na mistrzostwach świata po porażce w trzecim meczu? A 1986 roku "nie pamiętają"? Polska reprezentacja - ups... z Bońkiem, Smolarkiem i Młynarczykiem w składzie - w trzecim spotkaniu na meksykańskim mundialu przegrała 0-3 z Anglią (hat-trick Linekera) i – zdziwko: awansowała z grupy po porażce. Wcześniej zremisowała 0-0 z Marokiem i wygrała 1-0 z Portugalią = czegoś wam to nie przypomina? Aha, żeby było ciekawiej: nasza drużyna zajęła wtedy... nawet nie drugie, a trzecie miejsce - i jednak uzyskała awans do pierwszej rundy pucharowej. Ale jak to? Bo taki obowiązywał regulamin, że z grup awansowały bezpośrednio po dwie drużyny oraz kilka ...